17-10-2012 12:43
Jacek Piekara Ani słowa prawdy - drugie spojrzenie
W działach: Recenzje | Odsłony: 28
Mam zamiłowanie do książek których nie można nazwać inaczej niż średnimi. Dzięki wzrastającej ilości audiobooków procentowy wkład takich książek z ogółu tych z którymi się zapoznałem rośnie. Do autorów z etykietą "średniak" zawsze należał dla mnie Jacek Piekara. Ostatnio jednak chciałem sprawdzić czy może jednak nie awansuje dzięki kolejnemu wydaniu opowiadań o Arivaldzie z Wybrzeża. Bardzo się myliłem.
Opisany w książce świat (po drobnym jego kawałeczku na początku większości opowiadań) znają wszyscy czytelnicy fantasy. Od pierwszych stron czujemy że autor mruga do nas porozumiewawczo. Jest to świat fantasy trzeciego pokolenia- nie oparty bezpośrednio na mitologii, tylko permutacja składowych światów fantasy opartych na innych fantasy. Pierwszym skojarzeniem były teksty Sapkowskiego i Baniewicza. Dodatkowo formuła krótkich opowiadań zachęca wręcz do zabaw z kanonem. I w przeświadczeniu że wiem w jaką grę literacką gram przemykałem przez pierwsze opowiadanie gdy stało się coś strasznego. Zniknęły strony z najciekawszą częścią tekstu, zapewne zostały wyrwane przez wroga literatury fantastycznej. Sprawdziłem dwa razy- jednak nie. Po prostu opowiadanie skończyło się. Byłem w szoku. Dla tych co nie czytali:
W "Ani słowa prawdy"- Krwiożerczy Dunskarowie-Wikingowie płyną ze złym magiem w kierunku wybrzeża na którym mieszka nasz bohater. Zły mag informuje go o tym fakcie z informacją "księżniczka albo śmierć". Odsiecz albo czynny opór nie wchodzą grę. Potrzebny jest śmiały plan. Emocje rosną. Akcja przenosi się na plaże gdzie widać zbliżające się łodzie. W tle słychać werble jak w cyrku przed popisem akrobaty. Na plaży oprócz mieszkańców ustawione są kukły tak więc zaskoczeni liczebnością wroga Dunskarowie odpływają. Tak właśnie. Akrobata zamiast wykonać podwójne salto nad krokodylem po prostu zeskoczył z krzesła. Ratuje go to że miał ładny strój.
Następne opowiadania cierpią na tą samą manierę. Po przeczytaniu ich musiałem odpocząć. Zrozumiałem wtedy że dałem się nabrać własnej wyobraźni. Tu nigdy nie miało być gry na literackim poziomie meta. Są to po prostu krótkie przaśne historyjki- napisane prosto i przyjemnie. Gdyby była marka "piwo krasnoluda" to w supermarketach do zgrzewki dodawali by po jednym.
Moją strasznie surową ocenę łagodzi fakt że są to przedruki dosyć starych tekstów a nie kolejny krok w rozwoju Jacka Piekary.
Rysunek: http://merlin.pl/Ani-slowa-prawdy_Jacek-Piekara-Piekara-Jacek,images_big,9,978-83-89595-44-7.jpg
Opisany w książce świat (po drobnym jego kawałeczku na początku większości opowiadań) znają wszyscy czytelnicy fantasy. Od pierwszych stron czujemy że autor mruga do nas porozumiewawczo. Jest to świat fantasy trzeciego pokolenia- nie oparty bezpośrednio na mitologii, tylko permutacja składowych światów fantasy opartych na innych fantasy. Pierwszym skojarzeniem były teksty Sapkowskiego i Baniewicza. Dodatkowo formuła krótkich opowiadań zachęca wręcz do zabaw z kanonem. I w przeświadczeniu że wiem w jaką grę literacką gram przemykałem przez pierwsze opowiadanie gdy stało się coś strasznego. Zniknęły strony z najciekawszą częścią tekstu, zapewne zostały wyrwane przez wroga literatury fantastycznej. Sprawdziłem dwa razy- jednak nie. Po prostu opowiadanie skończyło się. Byłem w szoku. Dla tych co nie czytali:
W "Ani słowa prawdy"- Krwiożerczy Dunskarowie-Wikingowie płyną ze złym magiem w kierunku wybrzeża na którym mieszka nasz bohater. Zły mag informuje go o tym fakcie z informacją "księżniczka albo śmierć". Odsiecz albo czynny opór nie wchodzą grę. Potrzebny jest śmiały plan. Emocje rosną. Akcja przenosi się na plaże gdzie widać zbliżające się łodzie. W tle słychać werble jak w cyrku przed popisem akrobaty. Na plaży oprócz mieszkańców ustawione są kukły tak więc zaskoczeni liczebnością wroga Dunskarowie odpływają. Tak właśnie. Akrobata zamiast wykonać podwójne salto nad krokodylem po prostu zeskoczył z krzesła. Ratuje go to że miał ładny strój.
Następne opowiadania cierpią na tą samą manierę. Po przeczytaniu ich musiałem odpocząć. Zrozumiałem wtedy że dałem się nabrać własnej wyobraźni. Tu nigdy nie miało być gry na literackim poziomie meta. Są to po prostu krótkie przaśne historyjki- napisane prosto i przyjemnie. Gdyby była marka "piwo krasnoluda" to w supermarketach do zgrzewki dodawali by po jednym.
Moją strasznie surową ocenę łagodzi fakt że są to przedruki dosyć starych tekstów a nie kolejny krok w rozwoju Jacka Piekary.
Rysunek: http://merlin.pl/Ani-slowa-prawdy_Jacek-Piekara-Piekara-Jacek,images_big,9,978-83-89595-44-7.jpg