05-11-2012 22:11
Misja Afganistan: w bojowym klinczu czterech pancernych i telenowel.
W działach: Recenzje | Odsłony: 42
Każdy kto oglądał amerykańskie filmy wie że najważniejszym wydarzeniem w dziejach świata była wojna w Wietnamie. Powoli jednak miejsce najbardziej medialnej wojny zajmują współczesne konflikty w Iraku i Afganistanie. Na ich temat powstały dziesiątki książek, filmów dokumentalnych (z tego kilka naprawdę dobrych np. Restrepo) oraz fabularnych. Ze względu na udział polaków w tych konfliktach było jasne że za ten temat wezmą się rodzimi twórcy. Szlak przecierały tutaj typowe materiały dokumentalne w tym bardzo ciekawa książka "Abecadło Afganistanu" (warto popatrzeć na związany z nim blog: zafganistanu.pl). Następnie przyszła kolej na beletrystykę i zanim żołnierze wycofali się z tego górskiego kraju, na "Misja Afganistan". Wydawało by się że twórcy trafili w idealny termin- zainteresowanie formą serialu oraz tematyka wojny rośnie. Niestety po raz kolejny rodzimi twórcy nie spełnili oczekiwań.
Misja: Wojna!
W temacie kinematografii wojennej każdy serial musi się zmierzyć z porównaniem do amerykańskich odpowiedników takich jak "Generation Kill". Niestety polska produkcja stoi tutaj bardzo słabo. Powiedzmy sobie szczerze: nie da się nikogo przekonać scenografią jak z Wiedźmina. Afgańska wioska składająca się z jednego podwórka, statyczne ujęcia kilku skałek i pagórków mające robić za pustynie, efekty specjalne wywołujące uśmieszek- po prostu akcja skrojona pod budżet. Tyle że wszystko nie jest zrobione tak aby ukryć niedostatki, zepchnąć typową akcję na drugi plan tylko wyeksponować to co jest. Niech więc nasi chłopcy przez pół odcinka siedzą za skałą a największa atrakcją będą dwa wybuchy! W głowie niemal słyszę monolog z "Misia": "To jest nasze!, przez nas wykonane!...". Pod względem "wojny" jest więc kiepsko, ale nie samym strzelaniem widz żyje. Mamy wszak przyzwoite seriale z walką w tle np. M.A.S.H.
Misja: Dramat!
Otóż całkiem sensownym zabiegiem twórców jest przyjrzenie się relacji bohaterów, pokazania jak radzą sobie ze stresem. Seriale mają tą przewagę nad filmami że postacie mają czas porozmawiać ze sobą, ich charakter może ewoluować. Jest szansa na fabułę z krwi i kości. I o ile budżet jest wytłumaczeniem dla słabej batalistyki to części dramatycznej nie ma co ratować. Wygląda to tak jakby scenarzysta wypisał drobnym maczkiem całą kartkę "zajawek" a potem postanowiono je zrealizować. Są one przy tym banalne i "filmowe", przykłady?
- "Nikt nie zdobył Afganistanu"- hasło wytarte do połysku, ale wszyscy "znawcy" zza telewizora pokiwają głowami w geście zrozumienia: czekaliśmy na nie gdzieś 15 minut
- Dziewczyna na lotnisku? Ciąża! (35 minut)
- Córka? Depresja! (38 minut)
- Ojciec? Rak! (40 minut)
I już każdy wie że główny dobry będzie kręcił z byłą dziewczyną złego, bo obejrzał to sto razy we wszystkich scenografiach. Banał sieje leje się gęstą strugą wprost do głowy targetu. A jest nim uśredniony niedzielny widz: mama z tatą, syn i wujek z wąsem, obejrzeli by też Klossa ale to już 8 raz w ciągu 10 lat więc obejrzą coś nowego. Dla osób które nie zaliczają się do tego obrazka "Misja Afganistan" to strata czasu.
Rysunek: Znany aktor serialowy pozytywnie ocenia kolejny krok w swojej karierze. Kontrakt na reklamę sklepu z wiatrówkami i butami "komandosów" zbliża się wielkimi krokami.
http://gfx.mmka.pl/newsph/428382/1173709.3.jpg
Misja: Wojna!
W temacie kinematografii wojennej każdy serial musi się zmierzyć z porównaniem do amerykańskich odpowiedników takich jak "Generation Kill". Niestety polska produkcja stoi tutaj bardzo słabo. Powiedzmy sobie szczerze: nie da się nikogo przekonać scenografią jak z Wiedźmina. Afgańska wioska składająca się z jednego podwórka, statyczne ujęcia kilku skałek i pagórków mające robić za pustynie, efekty specjalne wywołujące uśmieszek- po prostu akcja skrojona pod budżet. Tyle że wszystko nie jest zrobione tak aby ukryć niedostatki, zepchnąć typową akcję na drugi plan tylko wyeksponować to co jest. Niech więc nasi chłopcy przez pół odcinka siedzą za skałą a największa atrakcją będą dwa wybuchy! W głowie niemal słyszę monolog z "Misia": "To jest nasze!, przez nas wykonane!...". Pod względem "wojny" jest więc kiepsko, ale nie samym strzelaniem widz żyje. Mamy wszak przyzwoite seriale z walką w tle np. M.A.S.H.
Misja: Dramat!
Otóż całkiem sensownym zabiegiem twórców jest przyjrzenie się relacji bohaterów, pokazania jak radzą sobie ze stresem. Seriale mają tą przewagę nad filmami że postacie mają czas porozmawiać ze sobą, ich charakter może ewoluować. Jest szansa na fabułę z krwi i kości. I o ile budżet jest wytłumaczeniem dla słabej batalistyki to części dramatycznej nie ma co ratować. Wygląda to tak jakby scenarzysta wypisał drobnym maczkiem całą kartkę "zajawek" a potem postanowiono je zrealizować. Są one przy tym banalne i "filmowe", przykłady?
- "Nikt nie zdobył Afganistanu"- hasło wytarte do połysku, ale wszyscy "znawcy" zza telewizora pokiwają głowami w geście zrozumienia: czekaliśmy na nie gdzieś 15 minut
- Dziewczyna na lotnisku? Ciąża! (35 minut)
- Córka? Depresja! (38 minut)
- Ojciec? Rak! (40 minut)
I już każdy wie że główny dobry będzie kręcił z byłą dziewczyną złego, bo obejrzał to sto razy we wszystkich scenografiach. Banał sieje leje się gęstą strugą wprost do głowy targetu. A jest nim uśredniony niedzielny widz: mama z tatą, syn i wujek z wąsem, obejrzeli by też Klossa ale to już 8 raz w ciągu 10 lat więc obejrzą coś nowego. Dla osób które nie zaliczają się do tego obrazka "Misja Afganistan" to strata czasu.
Rysunek: Znany aktor serialowy pozytywnie ocenia kolejny krok w swojej karierze. Kontrakt na reklamę sklepu z wiatrówkami i butami "komandosów" zbliża się wielkimi krokami.
http://gfx.mmka.pl/newsph/428382/1173709.3.jpg